Podsumowania

Teoria względności… czyli… podsumowanie 2021

Brak komentarzy

Ahoj!

Nie będę ściemniał: mój blog jest w uśpieniu i dzieje się tak z kilku powodów, o których już wspominałem, ale pewnych rzeczy nie przeskoczę i robić na siłę nic nie będę. W każdym razie nadal chcę pisać, z tymże zależy mi na wartościowym „kontencie”, a nie na wrzucaniu postów dla samej zasady. W końcu nikt mi za to nie płaci 🙂

Chcąc nadrobić zaległości, powinienem (z kronikarskiego obowiązku) opisać Garmin Ultra Race z początku grudnia. Ale doszedłem do wniosku, że starty bez specjalnej historii niekoniecznie zasługują na dedykowaną relację. Jak ktoś się tym interesował lub raczej przypadkiem zobaczył na Stravie, to dystans 27km ukończyłem na 8-mym miejscu Open i 3-cim w M40. Szybciej pobiec raczej nie dałbym rady, a i tak nic by mi to nie dało. Pewnie nawet w szczytowej formie z tego sezonu mój wynik dużo lepszy by nie był, a konkurencja była po prostu mocna. Za to zabawa w ściganiu się na swoim terenie jak zawsze przednia. I po raz kolejny utwierdziłem się w przekonaniu, że biegi trailowe do 30km są na obecnym etapie mojej kariery biegowej w sam raz i nie muszę silić się na dłuższe dystanse. Szczególnie gdy nie są głównym celem sezonu. Ale o tym kiedy indziej…

Poza Garminem, w zasadzie od październikowego startu w Pomerania Trail 43km, nie działo się chyba nic wartego uwagi. Pobiegłem kilka razy parkrun Gdańsk Południe, w tym zupełnie z partyzanta, w samotnym biegu, zrobiłem 16:57, czyli zaledwie 2sek od życiówki na tej trasie. Nie spodziewałem się i było to miłe zaskoczenie.

Zrobiłem też fajny trening z Antonim – bodajże 25km BNP (Bieg Narastającej Prędkości), od tempa 5:13 do 3:40 i końcówka była sroga.

Był też urlop z Magdą na Maderze na początku listopada, gdzie kilka razy pokręciłem się wzdłuż wybrzeża oceanu w miłym ciepełku (nawet jedną koronę przywiozłem…)

Natomiast przechodząc do meritum: chciałbym w miarę krótko i treściwie podsumować miniony rok. Rzucę więc garść statystyk za pomocą stronki Smashrun.com (o której Wam już wspominałem):

Zrobiłem więc 3344km. Porównując to z rekordowym 2020r – to o 665km mniej, a to za sprawą drugiej połowy roku, gdzie ani razu nie zrobiłem mojego zwyczajowego minimum, czyli 300km miesięcznie. Raz nawet musiałem się napocić, żeby choć 200 nastukać. I znowu, przyczyn było kilka, ale mentalnie rozbiło mnie kolejne przesunięcie maratonu w Chicago (a raczej brak możliwości dostania się do USA) i od połowy roku zrobiła się z tego równia pochyła mojego zapału, jak i formy.

Jeśli chodzi o starty to to wyglądało to tak:

Luty: hybrydowy bieg RunGDN na 10km

Marzec: Pomerania Winter Challenge 22km

Maj: wirtualny Gdańsk Maraton

Czerwiec: Mistrzostwa Polski Masters 1500m w Olszynie

Sierpień: Cartusia Półmaraton (trail) oraz Bieg Św. Dominika Gdańsk 5km

Wrzesień: Bieg Westerplatte 10km

Październik: Pomerania Trail 43km

Grudzień: Garmin Ultra Race 27km.

Biedy więc nie było, ale większość wyników nie było rewelacyjnych. Robiąc jednak zestawienie plus vs minus, mamy takie coś:

+ brązowy medal MP na 1500m, bo mieć medal Mistrzostw Polski to fajna sprawa

+ dyszka w lutym poniżej 35min, bo wiem, że mogę lecieć po 3:29 przez 10km

+ maraton w maju, bo choć piłem zdecydowanie za mało i warunki nie były najlepsze, to i tak nabiegałem 2:48

+ Pomerania Winter Challenge, bo 2-gi w Open na swojej dzielni i w swoim lesie to ważna sprawa (a przegrać z Łukaszem K żaden wstyd)

– Westerplatte, gdzie przelicytowałem z tempem vs ówczesna forma i warunki (choć w tabeli 7-my Open wygląda całkiem całkiem…)

– Bieg Św Dominika, bo piątaka poniżej 17min powinienem robić zawsze i wszędzie

– Pomerania Trail 43km, bo aż mi wstyd jak mnie odcięło po 30km, a Pan Adam leciał dalej 🙂

A reszta startów to ani na plus, ani na minus, a dokładniej to pewne elementy były fajne, a inne niekoniecznie. Co nie zmienia faktu, że kocham biegać i każdy start jest przygodą i cenną lekcją biegowego rzemiosła.

Wracając jednak do plusów: o 3 rzeczach muszę wspomnieć:

1. To kolejny sezon bez kontuzji

2. Mam najcudowniejszą żonę i dzieci pod słońcem i dziękuję im, że mogę realizować swoją pasję. I kupować kolejne i kolejne buty biegowe… 😝

3. Stan koron na Stravie: 158

Tak więc ten rok na pewno mógł być lepszy biegowo, ale też taki zły wcale nie był.  Jak z większością ocen, wszystko jest względne. Trzeba patrzeć pozytywnie, cieszyć się zdrowiem, gronem przyjaciół i czerpać po prostu radość z biegania.

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku. Trzymajcie się zdrowo i cieplutko!

Bagins

Tags: , ,

Related Articles

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
W którą stronę… czyli…o bezładzie biegowym
Na półmetku… czyli… podsumowanie pierwszej połowy 2022