Od razu informuję – będę się starał skracać moje relacje z biegów. Szczególnie tych, które nie zasługują na jakieś długaśne opisy i analizy. Co nie znaczy, że są to słabe imprezy… po prostu może nie dzieje się na nich tyle, co na innych, a w żadnym wypadku nie chcę nikogo zanudzać 🙂
Przechodząc więc do samej relacji z biegu, który odbył się 9 sierpnia, o kilkukrotnie zmienianej nazwie (nawet na medalu jest inna niż w dniu startu :)). W każdym razie gdy go biegłem nazywał się TPK Gdańska Piątka. To kameralny bieg trailowy po Trójmiejskim Parku Krajobrazowym, po znanych mi dobrze scieżkach i w okolicach, w których jestem co najmniej raz w tygodniu. Dlatego czułem się tam jak u siebie. Ale skłamałbym, gdybym napisał, że nie zrobiłem zapoznania z dokładną trasą. Byłem tam w czwartek przed biegiem i w sumie zrobiłem chyba z 23km, z czego oczywiście 5 po samej trasie. Byłem więc przygotowany.
W dniu biegu pojechałem najpierw po numer startowy na „miasteczka biegowego” czyli do Doliny Czystej Wody, niedaleko Dworu Oliwskiego (to tam gdzie stacjonowała reprezentacja Niemiec podczas Euro 2012). Towarzyszyła mi Kamila, którą potem szybko odstawiłem do babci w pobliskiej Oliwie i wróciłem na start ze sporym zapasem. Spotkałem tam sporo znajomych, których w powodu pandemii dawno nie widziałem. Było gorąco… pewnie z dobre 26-28 stopni w cieniu. Co do stawki i pretendentów do podium… znalazłem jakieś 3 nazwiska, w tym Tomka Bagrowskiego wracającego po kontuzji, Mateusza Dropa, z którym 3 lata temu piliśmy przezroczysty napój na weselu mojej kuzynki oraz Michała Wysłoucha. I tak na prawdę wcale się nie pomyliłem, bo wraz ze mną, obstawiliśmy zarówno pierwsze miejsca na starcie, jak i mecie biegu.
Sam start był nietypowy. Ze względu na „social distancing” startowaliśmy w parach co 5 sek. Ja ruszyłem z pierwszej linii z Michałem, Mateusz z Tomkiem tuż za nami. Od razu powiem, że było to dziwne… Niby bieg na dochodzenie znany np. z biegów narciarskich czy biathlonu jest całkiem powszechny, ale ja osobiście pierwszy raz rywalizowałem z kimś, kto jest za moimi plecami, choć równie dobrze może mieć lepszy czas.
Nie przejmując się jednak zbytnio wyrwałem żwawo do przodu. Po ok 400m trasa wpadła w gęsty las i rozpoczęło się mozolne wdrapywanie pod górę, przez dobre 1,5km. Uciekłem trochę Michałowi, a reszty nie widziałem, ani nie słyszałem. Po ok 2km, jeszcze przed chwilowym wypłaszczeniem usłyszałem jednak odgłosy pościgu. Na jednym z zakrętów udało się dostrzec Tomka i Mateusza. Byli z dobre 100m za mną, ale po chwili okazało się, że lepiej rozłożyli siły i na szczycie góry byli już tuż za mną. Mniej więcej po 3km dogonił mnie Tomek i z łatwością wyprzedził. Ja czułem, że moja strategia szybkiego podbiegu nie okazała się skuteczna, ale z drugiej strony wiedziałem, że na końcowym zbiegu raczej stracę niż zyskam, nawet z zapasem sił. Pozwoliłem więc Tomkowi biec do mety, a sam skupiłem się na pilnowaniu Mateusza. Ten jednak zbliżył się po chwili na tyle blisko, że różnica 5 sekund na pewno została zniwelowana i pogodzić się musiałem z 3cim miejscem. Okazało się jednak, że minimalną przewagę zachowałem do samego końca biegu i gdy na ostatnim kilometrze byłem niemal pewny, że Mateusz dorzuci do pieca i wyprzedzi mnie bez problemu, okazało się, że nadal trzymałem się na 2giej lokacie. Po ostatniej nawrotce przyspieszyliśmy i choć wpadłem na metę jako drugi, moja przewaga była mizerna. Po chwili dowiedziałem się, że była to zaledwie 1 sekunda, a więc Mateusz uzyskał czas lepszy o 4sek lepszy. Wygrał Tomek w pięknym stylu, prawie 30 sekund przede mną i chyba sam siebie najbardziej zaskoczył swoją dyspozycją i powracającą formą.
Tak czy siak, wylądowałem na podium w generalce. Czas do ceremonii wręczenia nagród spędziliśmy na miłych pogawędkach. Wkrótce potem wywołano nas i otrzymaliśmy po okazałym pucharze, mój oczywiście najmniejszy. Do tego fajny medal.
I tyle. Fajny bieg, o nieco nietypowej procedurze startowej, ale dobrze zorganizowany i dający sporo frajdy. Wakacyjny klimat, znajomi i dużo śmiechu. Do zobaczenia na biegowych trasach we wrześniu!
1 komentarz. Zostaw komentarz
[…] ogólnie norma wyrobiona. Starty w zawodach były 2: III III Cartusia Półmaraton oraz TPK Gdańska 5tka Oba starty udane i po raz kolejny potwierdziły moją silną potrzebę rywalizacji i chęci poprawy […]