Podsumowania

W poczekalni… czyli… podsumowanie 2020

Brak komentarzy

…a w zasadzie za jednym zamachem podsumowanie i całego roku, i grudnia.

Trochę się zastanawiałem co sensownego o całym 2020-tym mógłbym napisać i do żadnych górnolotnych wniosków nie doszedłem. Zacznijmy więc od czegoś prostszego, a więc szybkie podsumowanie grudnia.

Grudzień

Ten miesiąc był pod jednym względem wyjątkowy: rekordowa objętość – ponad 400km. To o ponad 30km więcej niż dotychczas i ponad 70 niż średnia miesięczna z tego roku. Zrobiłem to z 2 powodów: po pierwsze na starcie miesiąca brakowało mi 370km do 4 tysięcy na koniec roku, więc postanowiłem się sprężyć w myśl zasady: „lepszy głupi pomysł, niż żaden” (właśnie tę zasadę wymyśliłem…). No a jak już zbliżałem się do 370km, to pomyślałem, że 400 też machnę. Dla zasady. W liczbach wyglądało to tak:

całkowita objętość: 406km

ilość dni treningowych:  25

średnia długość treningu: 16,2km

a obrazowo to tak:

Czy zrobienie 400km było jakimś mega wyczynem? W sumie nie… Wymagało to determinacji i oczywiście odpowiedniej ilości czasu, ale nie jest to objętość, która oznaczałaby jakieś wyrzeczenia i latanie po dzielni z wywieszonym jęzorem w poszukiwaniu dodatkowych kilometrów. Po prostu robiłem swoje, tyle że trochę w wersji turbo. Wyszło o jakieś 2-3km więcej na trening. Była i walka o korony na segmentach Stravy, jak i spokojne long-runy, biegi solo, jak i fajne treningi w duecie czy grupie. Czy zamierzam tyle biegać w przyszłości? Raczej nie 🙂 300-330km solidnych treningów w zupełności wystarczą. Jestem natomiast ciekaw czy większa objętość sama w sobie przyniesie jakiś efekt. Dziś odpoczywam już 3ci dzień od biegania i w najbliższych dniach zamierzam zrobić sobie mały test na 10km.

Cały 2020 w pigułce

No dobra,  teraz pora na cały rok. Nie będę pisać po kolei co mnie spotkało w mijających 12 miesiącach. Opisałem to w szczegółach w każdym podsumowaniu. Patrząc jednak na całość z dość bliskiej perspektywy, mogę powiedzieć, że na jak 10 miesięcy biegania w warunkach pandemii, poradziłem sobie całkiem nieźle.

Trening

Jak już wspomniałem, mój całkowity kilometraż biegowy w 2020 to 4021km.

(powyższa grafika zawiera też kilka dodatkowych aktywności jak narty czy rower (niestety w takim widoku nie da się filtrować po dyscyplinie… i za tą funkcjonalnością w Endomondo już tęsknię… Aha, w Garmin Connect da się filtrować, ale podsumowanie pokazuje ostatnie 12 miesięcy, a nie konkretny rok…. Why???)

Średni miesięczny kilometraż biegowy to 335km. Miałem 270 dni treningowych i spaliłem w sumie 227tys kcal. Ilość kontuzji: zero. Ilość roztrenowań: zero. Najdłuższa przerwa w bieganiu: 3 dni. Zajechane buty: 3 pary. Nowe buty: 3 pary (bilans na… zero :))

Ściganie

Jeśli chodzi o starty, to było ich w sumie 5:

  1. Bieg urodzinowy Gdynia (10km) – luty
  2. Żukowska 5ka z cyklu Kaszuby biegają, Żukowo – czerwiec
  3. Cartusia Półmaraton, Kartuzy – lipiec
  4. TPK Leśna 5ka, Gdańsk – sierpień
  5. Garmin Półmaraton Gdańsk – październik

i do tego kilka parkrunów w styczniu i lutym. Z wirtualnych biegów był jeden:  Tricity Trail 21km w Wejherowie. Natomiast z szybszego biegania dla samego siebie były 2 testy na 10km (marzec i listopad), półmaraton (maj) oraz maraton (październik). I jeszcze test na 3km w lipcu oraz 2 testy na 1000m. No i około 115 koron na segmentach Stravy (rok kończę ze 126 CRami).

Który start uważam za najlepszy? Każdy z nich za wyjątkiem dyszki w Gdyni dał mi sporą frajdę, szczególnie biorąc pod uwagę sytuację. Z punktu widzenia wyniku, to, pomijając wspomnianą Gdynię, byłem zawsze w pierwszej 9tce Open. Super uczucie być 6tym zawodnikiem w Półmaratonie w Gdańsku (wiadomo – stawka była w tym roku skromniejsza), ale podium w generalce w TPK Leśniej piątki, a i 9te miejsce Open i 1szy w M40 w Kartuzach też cieszyły.

A najgorszy? Totalna wtopa w Gdyni, gdzie skończyłem się po 6tym kilometrze i spadłem z 25tego miejsca Open na bodajże 53cie…

Życiówki

Atestowane trasy były zaledwie dwie: dycha w Gdyni i Półmaraton Gdańsk. W Gdyni oczywiście życiówki nie zrobiłem, ale za to na połówce w Gdańsku wykręciłem 1:18:43 i pobiłem moje PB o prawie 2min. Z nieoficjalnych wyników, to mega cieszy mnie 2h46min na dystansie maratońskim. To była piękna nagroda za dobrze przepracowany sezon i świetnie rozegrany taktycznie bieg. Również dyszkę 2krotnie pobiegłem szybciej (35:42 i 35:49) niż moja trochę pechowa życiówka z 2019 (36:00). Dystanse 5km kręcę regularnie poniżej 17min. Tysiączki zaś pobiegłem równiutko po 2:48, z czego raz na bieżni z pomiarem czasu.

Co dalej?

Na prawdę nie wiem…. Zakładam, że nie ma szans na powrót do klasycznych zawodów biegowych w ciągu najbliższych 2-3 miesięcy… Być może jest jakaś szansa na przeprowadzenie imprez na wiosnę, może odbędzie się Gdańsk Maraton… Ale nie jestem optymistą w tej kwestii i oswoiłem się z myślą, że najbliższe miesiące nie pozwolą nam na ściganie.

Widzę pewną szansę na przeprowadzenie 2 imprez trailowych w lutym (Pomerania Winter Challenge i Trójmiejski Ultra Track) pod warunkiem, że formalnie będą to treningi biegowe, a nie zawody. W Katowicach w Nowy rok udało się w ten sposób zorganizować Bieg Cyborga, więc chyba się da. Zobaczymy. Zapisany, a raczej przepisany jestem na Chicago Marathon w październiku. I do tego zgłoszony do loterii na Tokio i Londyn, przy czym wszystkie te 3 imprezy mają się odbyć na przestrzeni 4 tygodni, więc jest pewna ewentualność wyjątkowo niefortunnej klęski urodzaju. Ale nie ma co nawet gdybać. I tak Covid rozdaje karty. A my jesteśmy w poczekalni do normalności.

Tak czy siak, mam poczucie dobrze przepracowanego roku. Na pewno jestem szybszym biegaczem i zebrałem cenne doświadczenie.  Nieustannie pracuję też nad techniką biegu oraz dywersyfikuję trening, tak aby był jak najwyższej jakości (na tyle ile się na tym znam). Bardzo mi brakuje startów, ale też wiem, że trzeba być cierpliwym i konsekwentnym. Cieszyć się trzeba z każdego przebiegniętego kilometra. Nie wiem ile mi zostało czasu, żeby biegać szybciej, ale staram się o tym nie myśleć. Będzie co będzie.

Na koniec chciałem podziękować moim przyjaciołom z Towarzystwa Wzajemnej Adoracji, Jaguara oraz oczywiście mojej kochanej Magdzie za wsparcie i zrozumienie. I jeszcze Kamili, za to że nadal bieganie ze mną w wózku sprawia jej frajdę. Dziękuję też wszystkim, którzy czytają mojego bloga i fanpage’a i za wszystkie kudosy, lajki i komentarze.

Trzymajcie się zdrowo i do zobaczenia na biegowych ścieżkach!

Tags: , , , , , , ,

Related Articles

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Siłą rozpędu… czyli… podsumowanie listopada
Po białym… czyli… Podsumowanie stycznia