BiegiBlogowanie

Uczulenie na halibuta… czyli… dlaczego zacząłem biegać

Brak komentarzy

Dziś krótko i na temat. Każdy miał swój powód, aby zacząć biegać. U mnie wyglądało to mniej więcej tak:

W piątkowy wieczór w październiku 2014 zostawiliśmy z Magdą nasze dzieci u Teściowej, a sami zamówiliśmy do domu sushi.  Sami skomponowaliśmy zestaw i zdecydowaliśmy się na kilka nowych gatunków futomaków.

Zjedliśmy, obejrzeliśmy film, generalnie mieliśmy wieczór tylko dla siebie. Położyliśmy się spać chyba ok 23, ale krótko po tym, ze snu wyrwał mnie nieprawdopodobnie silny ból brzucha. Wyskoczyłem z łóżka, w zasadzie nie mając żadnego pomysłu co zamierzam z tym zrobić. Po 2-3 sekundach straciłem przytomność i runąłem jak kłoda na drewnianą podłogę w przedpokoju, zaledwie o centymetry omijając głową róg komody. Niestety pierwszą częścią mojego bezwładnie opadającego ciała, która miała kontakt z podłożem, były zęby….

Ocknąłem się po kilku sekundach i zamroczony stwierdziłem, że atak bólu przechodzi, ale jednocześnie zauważyłem, że oprócz rozwalonej wargi czegoś mi w ustach brakuje… Obie jedynki złamały się prawie w połowie. Nie muszę chyba dodawać jak bardzo to wystraszyło Magdę, która numer na pogotowie miała już wybrany…

Historia z brzuchem minęła jednak dość szybko, a ja zostałem bez zębów i to na początku weekendu, a na niedzielę zaplanowane były imieniny babci, w restauracji, z całą rodziną. Na szczęście moja pani dentystka stanęła na wysokości zadania i udało jej się dorobić mi nowe zęby (dosłownie), tak żebym nie wyglądał jak po walce MMA w klatce z przeciwnikiem o dobre 40kg większym…

Wiedząc jednak, że nic nie dzieje się bez przyczyny, Magda postawiła mi ultimatum: muszę się przebadać na wszystko, na co się tylko da… albo…nie pamiętam już co miało być konsekwencją jeśli nie pójdę na badania, ale brzmiało to dość groźnie i jednoznacznie 🙂 Korzystając z dobrodziejstw prywatnego pakietu medycznego zapisałem się na kompleksowe badania. Po ok 2 tygodniach miałem wykonane chyba wszystkie możliwe testy, w tym na alergię (wziewną i pokarmową), USG całej jamy brzusznej, EKG, ciśnienie, neurolog, dietetyk itp itd. Wykryto…. nic. No prawie… Okazało się, że jestem uczulony na orzechy laskowe i pyłki leszczyny (co by wyjaśniało czemu kiedyś prawie udusiłem się po zjedzeniu 20 orzechów na raz) oraz, że mój poziom cholesterolu jest ciut zbyt wysoki… A atak bólu? Najprawdopodobniej było to uczulenie na jakiś składnik sushi. Postawiłem na halibuta…

Co zaś się tyczy cholesterolu, jak się potem okazało, jego normy co roku się zmieniają, różnią się z kraju na kraj, a poza tym są zawyżane pod presją lobby koncernów farmaceutycznych, żeby każdy latał do apteki po suplementy… Ogólnie rzecz biorąc mój cholesterol może nie był idealnie w normie, ale na pewno nie był za wysoki. Owszem, byłem wtedy jakieś 8-9kg cięższy niż dziś, ale na prawdę daleko mi było do nadwagi, a nasza dieta nie pozwalała myśleć, że mogę mieć tego rodzaju problem…

Tak czy siak, postanowiłem coś z tym zrobić. Po kilku dniach założyłem więc stary dres i trampki i bez jakiegokolwiek pomysłu czy świadomości poszedłem sobie pobiegać…

Tags: ,

Related Articles

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Ostatni test przed TCS NYC Marathon 2019
Sobotni long-run… czyli… relacja z Garmin Ultra Race Gdańsk