Jeśli chodzi o biegowe buty, to jestem przywiązany do 2 marek: Nike i Adidas. Przymierzałem wielokrotnie modele innych marek, ale prawdę mówiąc w żadnej nie opuściłem granic sklepu. Dlaczego? Bo nic nigdy nie przebiło tego co miałem do tej pory, a jak to mówią: „Jak działa, to nic nie ruszaj” lub „Zwycięskiego składu się nie zmienia”. Z jednej strony dość mocno wierzę, że za producentami butów, w których biegam od kilku lat stoi z jednej strony wieloletnie doświadczenie, a z drugiej to prekursorzy nowych technologii takich jak choćby użycie płytki karbonowej w podeszwie, więc wiem, że dostaję, a raczej płacę za to, co jest najlepsze na rynku. No i póki co nigdy się nie zawiodłem.
Ale…
Nie jestem oczywiście związany z powyższymi markami żadną umową i daje mi to znakomitą okazję do testowania i kupowania czegokolwiek. Tak więc zgodnie z powiedzeniem „To, że jesteś na diecie nie oznacza, że nie możesz zobaczyć co jest w menu” (to akurat odnosi się do zupełnie innego aspektu życia… :)), gdy zaproponowano mi w Sklepie Biegacza przetestowanie modelu GlideRide od Asics, stwierdziłem: „W sumie, czemu nie?”
Buty miałem od piątku do czwartku, co w teorii dało mi czas na odbycie ładnych kilku treningów i wyrobienie sobie porządnej opinii o tych butach. Nie liczy się jednak ilość samych treningów, ale ich specyfika i ogólny kilometraż. To też sprawa subiektywna, bo buty można ocenić już po kilku krokach (co bywa czasem bardzo mylące), ale też zdarza się, że pierwszy kontakt nie jest obiecujący, a z czasem dany but zyskuje na uznaniu.
Ja w modelu GlideRide zrobiłem w zasadzie tylko 2 treningi: jeden mocny long-run 33km z czego połowa po lesie, a połowa po mieście, dodatkowo w trudnych deszczowych warunkach oraz w miarę spokojna dyszka w tempie ok. 4:35. Czy więc 43km wystarczyły mi, żeby jednoznacznie ocenić Asics GlideRide? Wg mnie tak i poniżej kilka subiektywnych zdań na ten temat.
Na wstępnie zaznaczę, że nie chcę się tutaj rozpisywać o aspektach technologicznych i specyfikacji modelu GlideRide. Zrobiło to już masę ludzi przede mną, więc jeśli komuś zależy na takich szczegółach, najlepiej jest wpisać „Asics GlideRide test” w Google lub Youtube i gotowe. Natomiast kilka słów o przeznaczeniu tego modelu i co można w nim biegać:
Otóż jest to model typowo treningowy, tzn „daily trainer„, w którym można trzaskać kilometry. Jego podstawową cechą jest wyjątkowa miękkość i sprężystość podeszwy i to na całej jej powierzchni, a nie tylko na pięcie jak np. w modelach Nike. Dodatkowo, but (co widać na zdjęciu) ma bardzo zadarty do góry przód, co w praktyce daje fajne uczucie przetaczania stopy i pomaga w określeniu momentu odbicia. Można powiedzieć, że ten but pomaga biegać lekko i sprężyście. Daje też sporą dowolność w technice biegu: można walić z pięty, a można się też fajnie odbijać ze śródstopia wykorzystując wspomniany znaczny drop w przedniej części buta. Natomiast wypada w nim biegać bardzo wolno, wolno, albo… ciut szybciej. Ale nic więcej. I tu dochodzimy do sedna sprawy: zgodnie z przeznaczeniem tego modelu, nie pobiegamy w Glideride niczego szybszego. Próbowałem wkręcić się na tempo rzędu 4:00-4:20, ale efekt był marny. But nie oddawał włożonej w krok energii, a jego miękkość skutecznie zniechęcała do biegania interwałów lub szybszych odcinków ciągłych. Do tego dochodzi brak czucia podłoża i informacji zwrotnej w kwestii momentu odbicia i jakości techniki biegu.
Ponadto problemem jest waga. Tyle „mięsa” pod stopą musi swoje ważyć. W moim rozmiarze 40, but waży 260 gram. To o 20 więcej niż moje podstawowe treningówki Pegasus 37. Czy 20 gram to dużo… ?Pewnie nie.. ale ja subiektywnie czuję, że są to po prostu ciężkie buty. Wiem, czemu takie są i nie krytykuję tego. Ale waga na pewno nie jest ich mocną stroną.
Należy natomiast docenić dopasowanie cholewki – na prawdę świetnie leżą, idealnie otulają stopę, są miękkie tam gdzie powinny być, nawet język jest niczym nabita pierzem poducha. Nie nabawiłem się też żadnych obtarć czy pęcherzy, a w przypadku biegu ponad 33km nie jest to taką oczywistością. Do tego, fajnie się je wiąże, można łatwo dozować siłę sznurówek, a one same się nie rozplątują (choć i tak zawsze wiążę na dodatkową pętelkę). But jest też bardzo stabilny i co całkiem niespodziewane, zapewnia fajną przyczepność na śliskich nawierzchniach, również w lesie. Biegałem w nich po ścieżkach o sporym nachyleniu, również poprzecznym i but na prawdę nie ześlizgiwał się, nawet tam, gdzie dałbym sobie o to rękę uciąć. Spory plus. Nie jest to oczywiście but trailowy i nadaje się tylko do rekreacyjnego biegania po leśnych ścieżkach, ale na prawdę daję radę i w terenie. W dodatku dzięki tak grubej podeszwie jest bezpieczny – przy mocnym nadepnięciu na ostre kamienie nic nie czuć i stopa jest w pełni zabezpieczona. Trudno mi ocenić jego przewiewność czy izolację cieplną, bo warunki, w których biegałem były, w kwestii temperatury, optymalne. Natomiast ich wodoodporność czy raczej wchłanialność wody oceniam wysoko. Biegałem w deszczu, skakałem po kałużach i buty nie przemokły. Kwestie wizualne pozostawiam bez oceny. To sprawa bardzo subiektywna. Dla mnie nie są ani ładne, ani brzydkie.
Tak więc podsumowując mój krótki test, oto lista za i przeciw:
+ miękki, wygodny, dopasowany do stopy
+ solidna konstrukcja i trwałość
+ dobra przyczepność
+ znakomity na spokojne wybiegania
A minusy:
– waga (taka jest cena sporej ilość pianki w podeszwie i solidności cholewki)
– brak czucia (but dość skutecznie odizolowuje od podłoża, po którym się biega)
– nie nadaje się do szybszych treningów ani startów
Czy ja bym go sobie kupił? Nie. Nie odpowiada na moje potrzeby. Ale jednocześnie myślę, że jest on znakomity dla:
- początkujących biegaczy szukających dużej amortyzacji, stabilizacji i dopasowania
- biegaczy o większej masie, którzy męczyliby się w lżejszych i mniej amortyzowanych modelach
- osób, które lubią pożerać kilometry na treningach i w ogóle nie martwić się w swoje stopy, kolana czy plecy.
- biegających zarówno w mieście, jak i regularnie zaglądających na leśne dukty.
But wyjściowo kosztuje aż 670zł, ale obecnie można dostać w promocji za ok. 450-470zł. Czy są tego warte? Myślę, że tak. Wyglądają na wiernego towarzysza na wiele treningów. Jeśli rozglądacie się za tego typu butem, sprawdźcie np. w Sklepie Biegacza i sami oceńcie. Powodzenia!