Coś jakoś ostatnio nie mogę się w sobie zebrać do napisania czegokolwiek na blogu… aż mi się głupio zrobiło. Nie żeby przed kimś… ale tak samemu przed sobą. W dodatku z czasem na pisanie krucho… a jakbym miał wybrać godzinny trening, albo stukać w klawiaturę, to jednak wolę pobiegać. Bo od pisania formy nie przybywa. A od biegania to i owszem… 🙂
Ale żeby nie było: mam kilka tematów w głowie, więc materiał na kilka wpisów jest. Póki co, krótki zestaw biegowych i około-biegowych newsów i przemyśleń.
Segmenty na Stravie
Ostatni raz o tym wspomnę, ale gwoli formalności – 2 czerwca zakończyłem batalię z wirtualnym przeciwnikiem i zdobyłem upragnione, choć totalnie bezwartościowe, 100 koron na Stravie. Muszę przyznać, że ostatnie 2 tygodnie były już na prawdę ciężkie. Czułem się jak pod koniec obozu biegowego, gdzie zajechany na maxa myśli się tylko o powrocie do domu (żeby nie było: nigdy nie byłem na takim obozie, ale jak to mówią: „znam kogoś kto był i powiedział mi to i owo”.
W każdym razie challenge zakończył się sukcesem oraz wątpliwą sławą na Insta i Fejsie przyprawioną okolicznościową koszulką zrobioną w 5minut. Dodam też, że po ponad 2 tygodniach mój stan konta to nadal równo 100 koron. Jakoś nikt nie chce mi ich zabrać! 🙂
Zawody w realu (ponoć…)
Zapisałem się na bieg na 5km z cyklu Kaszuby Biegają. 27.06 w Żukowie. Zrobiłem to chyba dzień po ogłoszeniu, że taka impreza się odbędzie, sądząc, że lista zgłoszeń zapełni się w tempie godnym Kipchoge, ale o dziwo, chyba jakoś tłumów nie ma… To bardzo lokalna impreza, ale myślałem, że po 3 miesiącach posuchy, na takie zawody to biegacze będą walić drzwiami i oknami… Sam mam wątpliwości jak to będzie wyglądać.. (3 fale startowe, ale bez ustalonego z góry przydziału), maseczki na starcie itp. No nic, zobaczymy. Jakoś nie mam ciśnienia, ale pewnie jak stanę na linii startu, to dawne uczucie adrenaliny powróci… Oby.
Reżim treningowy
Po zrobieniu 100 koron odpoczywałem całe 3 dni! Nawet sobie rodzinnie w golfa zagraliśmy (sentyment nadal jest… a na tytułowej fotce mój starszy syn tak ładnie gra…). Potem jednak wróciłem do biegania i trenuję sobie na spokojnie, bez ciśnienia i delektuję się możliwością pokonywania kilometrów w dowolnym tempie. Czasem szybciej, czasem wolniej. Kilometraż utrzymany i trzymam się planu minimum 300km w miesiącu.
Życiówka na 5km
Pobiegłem też baaaardzo nieoficjalną życiówkę na dystansie 5km. Wyszło 16:55 z Garmina, a było to na trasie parkruna w Parku Reagana w Gdańsku. Sam parkrun wpadł w 16:43, co jest o 10sek lepszym rezultatem niż na jesieni. Sam bieg był totalnie z partyzanta, nieprzygotowany, w dodatku warunki były dalekie od ideału. Ale przynajmniej miałem szybkie buty na nogach. Dało to mi fajne uczucie satysfakcji i wrażenie, że mordercza walka na segmentach zbudowały fajną formę. Powiem wręcz nieskromnie, że na zawodach powinienem być w stanie urwać z dobre 15-20sek. Pożyjemy, zobaczymy. Na przykład w Żukowie, choć tam atestu żadnego nie ma, więc bardziej koncentrować będę się na założeniu utrzymania równego tempa 3:20 przez cały bieg.
Pejsowanie
Zrobiłem też dobry uczynek i zostałem po raz kolejny pacemakerem. Tym razem dla szanownego kolegi Adama 2h59min.pl Baranowskiego na dystansie 10km. Jak wyszło, Adam opisał tutaj. Fajna sprawa takie pomaganie przez bieganie. Niby nic takiego, ale widać jak obecność drugiego biegacza wyzwala w człowieku dodatkowe pokłady motywacji i sił w nogach.
Maraton
Ponieważ na 99,999999999% Chicago Marathon w październiku nie odbędzie się, to mimo wszystko chciałbym w tym roku pobiec dystans maratoński i to na życiówkę. Może jako jakiś bieg wirtualny lub zupełnie dla siebie, gdzieś po Gdańsku na jakiejś sensownej pętli i piciem rozstawionym na ławce.
Tricity Trail (wirtualnie)
Kolejne zawody, które zostały odwołane, a na które byłem zapisany, to Tricity Trail w Wejherowie. W tym roku miałem biec po raz 3ci i tym razem wrócić na dystans półmaratonu. Pozostała mi rywalizacja wirtualnie, ale na oryginalnej trasie. Jesteśmy zapisani fajną ekipą z Jaguar Fit.
Buty
Nabyłem w drodze kupna nowe buty treningowe. Żadne zaskoczenie, to kolejna odsłona Nike Zoom Pegasus, tym razem generacja nr 37. Przy okazji, to najdłużej produkowana seria butów biegowych w historii (od bodajże 1984r). W poprzedniej generacji nr 36 nastukałem 1500km, ale ostatnia setka była już trochę na siłę, bo brak amortyzacji czuło się w plecach… W nowych Pegach nie biegałem w jeszcze, zrobię to za ok. 6 godzin i to w dodatku z dala od domu. Będzie ciekawie. A po drodze są 3 segmenty… 😉 Obszerny test Pegów 37 to materiał na osobny wpis, w dodatku będzie też porównanie do Nike Zoom Fly 3.
I chyba tyle… Pora spać, żeby rano pośmigać. Miłego weekendu!
1 komentarz. Zostaw komentarz
Zukowska trasa i tempo 3:20 na km ? mam nadzieje że to zobacze 🙂 bo to prawie bieg górski